Migaloona
Trzeci dzień z mantrami
#mantra, #ganesh, #shanti, #om

Wczoraj zamieściłam tłumaczenie mantry OM SHANTI OM, a dziś GANESH MANTRY.
Ciekawe jest to doświadczenie, bo do moich styczniowych notatek dochodzą nowe znaleziska. I znów proces mantrowania przyniósł mi coś świeżego. Powtarzanie tego 21-dniowego cyklu teraz jest inne. Słyszę te mantry inaczej. A przecież, gdy je poznawałam już wydawało mi się, że je dotknęłam czule. Zawsze coś. Mantry te składają się z raptem kilku słów. A jednak wciąż odnajduję w nich to coś nowego. Tym czymś jest moja historia, moje postrzeganie. Uczę się. Poznaję. Dziś jestem inna niż wczoraj byłam. Moje poglądy z poprzedniego tygodnia są często nieaktualne w krótkim czasie. I jednocześnie wciąż są we mnie pierwiastki niezmienne. Z mantrą OM SHANTI OM kojarzy mi się nasz kot. Shanti to najlepszy kot na świecie. Przyszedł do mnie sam. Jestem kociarą i to ja zawsze wynajduję koty. A on wybrał mnie sam. I potem rozkochał w sobie całą naszą rodzinę. Byłam przekonana, że jest dziewczynką i na początku mówiliśmy na niego Sirsza. Jednak rozpoznawszy jego męskość, postanowiliśmy, że zostanie Shantim. Założenie polegało na tym, że będziemy często wołać Shanti Shanti Shanti w domu, zatem idylliczny pokój siałby się od tak, po prostu, spontanicznie i swobodnie. Gdy moje dzieci dowiedziały się, że słowo Shanti oznacza "pokój" bardzo były zdziwione. Shanti bowiem był małym wariatem. Był też uzdrowicielem. Kładł się nam na ciało i odprawiał mruczące masaże. Uwielbialiśmy być pod jego opieką. W związku z wyprowadzką z Warszawy i planami meksykańskimi postanowiliśmy oddać Shantiego. Trafił do wspaniałej kobiety, mojej kręgowej siostry. Mieszka teraz na Warmii, w drewnianym domu pod lasem. Do dziś za nim tęsknię. Rozstanie z Shantim było najtrudniesze dla mnie w całym tym wyprowadzaniu się, żegnaniu, zmienianiu życia. Gdyby nie fakt, że trafił do Basi i wiem, jak mu u niej dobrze, bardzo chciałabym, żeby do nas wrócił. Jednak trzeba ponosić i takie konsekwencje decyzji w życiu. Om Shanti Om. Ganesh Mantra zaś to historia o poczuciu bezpieczeństwa, o czakrze podstawy. To mocny temat w moim życiu. I dopiero od niedawna w tym obszarze faktycznie coś się u mnie poprawiło. Życie bez nieustannego lęku i stresu to dla mnie zupełnie nowa jakość, nadal się z nią zaprzyjaźniam. To wciąż świeża relacja. Na płycie Devy mantra ta określona zostało jako "New Beginnings" i coś w tym jest faktycznie. Nie da się dokonać zmiany w życiu na lepsze bez lekkości, bez prawdziwie odczuwanego bezpieczeństwa, bez choć częściowego zaufania do życia. Codzienna praktyka mantr to raptem kilkanaście minut bycia dla siebie. To taki osobisty rytuał, ćwiczenie, które zasiewa więcej spokoju, inny sposób oddychania, przywołuje do nas dźwięk, który nas uzdrawia. Wycisza nasze myśli. Podobno samo słowo mantra oznacza „ta, która chroni umysł”. Mantrę powtarzamy przeważnie 108 razy. O co chodzi z tymi powtórzeniami? Im więcej wykonamy powtórzeń danego dźwięku, tym bardziej nastroimy nasze ciało do jego wibracji. Powtarzając dany dźwięk - daną wibrację - wprowadzamy ją w sposób bardziej lub mniej skuteczny w nasze ciało.
108 to liczba wyjątkowa, w wielu kulturach postrzegana za symboliczną.
Alfabet sanskrycki zawiera 54 znaki, z których każdy ma żeński oraz męski aspekt (Shakti oraz Shiva). 2 x 54 daje nam 108.
108 to symboliczne ustawienie cyfr:
1- bóg
0- pustka nicość
8- nieskończoność i wieczność
Magiczna Liczba Harshada, oznaczająca w sanskrycie “wielką radość”, to dokładnie 108. Jej magia polega na fakcie, że jest podzielna przez sumę cyfr ją tworzących: 1+0+8=9, 108:9= 12.
108 należy do jedenastu trójek pitagorejskich.
JAPA MALA różaniec z religii wschodu (min. Buddyzm, Hinduizm) do odmawiania modlitwy i pieśni, składa się ze 108 paciorków lub 108 supełków (tradycja Sikhijska). Są MALE liczące połowę, trzecią, czwartą lub dwunastą pełnej wersji (54, 36, 27 lub 9), to jednak ich liczba zawsze koresponduje ze 108. Ilość paciorków zapewnia spójne powtarzanie mantr i ułatwia praktykę. Polecam cykl o mantrach.