Migaloona
Obfitość
Byłam dziś na polach i łąkach. I spotkałam taką obfitość! Pamiętam, gdy rok temu wróciliśmy z Meksyku do Polski to zieleń właśnie uderzyła mnie swoją potęgą.
Mieszkaliśmy pół roku na Jukatanie i poza kilkoma burzami doświadczyliśmy tam głównie słonecznej pogody, upału, skwaru. W mieście zazwyczaj było duszno, sucho. W dżungli zaś wilgotno, parno, trochę jak w saunie. Na plaży w ciągu dnia nie dało się wytrzymać bez cienia, powietrze miało przeważnie 32-35 stopni Celsjusza. Woda, podobnie: 29-31. Do oceanu wchodziło się jak do zupy. Co na początku było dla mnie egzotycznie łechtające, ale dość szybko uwędzona, jak na grillu, zaczęłam szukać chłodu. Nagle pokochałam klimatyzację, wobec której wcześniej nigdy nie byłam fanką. I poczułam wtedy jak to piękne jest, że w Polsce jest taka różnorodność. Te zmiany pogody. Te zmiany pór roku. Ta wegetacja od do, a nie non stop. Ta ziemia, która ma czas odpocząć, nasiąknąć, dać życie, okryć się łanami, a potem powoli zgasnąć i zasnąć w okowach mrozu. To jest niezwykła obfitość. Taka chociażby trawa, która dla większości tej planety wcale nie jest czymś oczywistym. Trawnik, łąka. Chodzenie po mchu. Las, który jest bezpieczny. To luksusy. Tu na Jurze, niedaleko nas jest źródełko wody. W poprzednim roku wyschło. Było to niepokojące. W tym roku na nowo wybiło, obok. Woda zmieniła źródło źródła. Znów płynie.
Tak naprawdę chcę napisać o czymś więcej.
Żyjemy na planecie, która obdarowuje nas obfitością. Spójrzmy na świat roślin. Jest w nim wszystko. Każde stworzenie znajdzie tu to, czego potrzebuje. Pożywienie. Schronienie. Remedia na nasze choroby. Godzina spaceru po lesie, bum baterie naładowane. Mamy tyle możliwości.
Szczerze mówiąc nigdy nie byłam prawdziwą ekolożką. Owszem przytakiwałam, gdy słyszałam mądre wywody, ale nie zaczęłam angażować się w nic tak na poważnie. Bardziej życie sprawiło, że zaczęłam segregować śmieci, kupować w ciucholandzie/lokalnie, być bardziej oszczędną w zużywaniu wody, przestałam jeść mięso. Zdarza mi się sprzątać po innych. Moje dzieci też już tego nauczyłam. Same z siebie zauważają potrzebę porządkowania lasu chociażby.
Na blacie w kuchni leży połówka arbuza. Kupiłam ją beznamiętnie w dyskoncie, do którego wpadamy z wielkim wózkiem. Wychodząc obładowani w produkty. Często tak bardzo brakuje nam radości, słodyczy życia, że uzależniamy się od cukru. Jest on nam potrzebny, żeby było milej. Wcinamy ze stresu, bo trzeba, bo mama każe, bo nie ma nic innego, bo nawet czujemy łaknienie, ale w sumie to, co spożywamy kompletnie nas nie zaspokaja.
Obfitość. Mieszkałam w raju. Jukatan to typowa pocztówka: jasne plaże z palmami, cieplutka turkusowa woda, rafa koralowa, Majańskie ruiny, selwa. Jak się mieszka w raju? Teoretycznie rajsko. Sporo się słyszało w tym roku o sławnym Tulum. Mekce turystów. Tulum to specyficzne miasto. Jego przybrzeżna część jest dla mieszkańców dostępna wyłącznie, jeśli są klientami lub pracownikami branży hotelarsko-restauracyjnej. Linia plażowa jest prywatna. Faktycznie robi wrażenie. Hotele ciągną się długą drogą, nie ma nawet gdzie zaparkować, wszystko jest zatkane. W restauracjach pyszne menu. Wszędzie słychać różne języki świata. W sklepikach wiszą boho sukienki i łapacze snów. Druga część miasta, w środku lądu to, to gorsze, tańsze Tulum, sypialnia dla pracowników, skromne domostwa, zwykła waluta na targu.
Obfitość to szeroki worek. Czasu? Miłości? Przyjaźni? Kasy? Zdrowia? Możliwości? Luksusów? Tego wszystkiego razem?
Jakiej obfitości potrzebuję?
Ziemia daje nam wszystko. Gdy idę łąką widzę owady, które spijają kwiatowy nektar, widzę ptaki łapiące owady w locie, a potem obserwuję kota, który poluje na pisklęta piszczące wysoko w gnieździe. Pod stopami znajduję macierzankę, babkę lancetowatą, przy drodze kwitnie krwawnik. Na kasztanowcu jego owoce mają już wielkość wisienek. W świecie człowieka co kilka dni ktoś kosi trawnik. Cztery jabłka w sklepie spożywczym sprzedawane są na plastikowej tacce, w plastikowej folii. Śmieciarki jeżdżą po wsiach co dwa tygodnie. Kiedyś jeździły raz w miesiącu. W mieście jeżdżą co tydzień. Zawsze pełno.
Ziemia też może przestać dawać nam wszystko.
W filmie Interstellar (2014, reż, Ch. Nolan) pokazany jest właśnie taki świat, już bez obfitości. Zamiast tego wszędzie jest pył. Ziemia nie chce rodzić. Tajny projekt ratowania ludzkości przewiduje plan A i plan B. Plan A to rakieta lecąca na nową planetę z wybrańcami w postaci embrionów. Plan B przewiduje kosmiczną podróż dla obecnie żyjących. Główny bohater żeby odnaleźć odpowiednią planetę zostawia swoje dzieci niewiedząc, czy kiedykolwiek wróci.
Czym jest obfitość? Lodem na patyku? Całą zamrażarką lodów? Lodziarnią? Fabryką lodów?
Gdy otrzymujemy diagnozę ciężkiej choroby. Co jest obfitością? Smak kompotu jabłkowego? Zapach bzu? Spacer z przyjaciółmi? Wypad nad morze? Wyznanie miłości? Podróż dookoła świata? Bycie sobą do końca dnia? Testament dla potomków? Brak bólu? Szczery uśmiech osoby obok? Wyzdrowienie? Śmierć? Gdy rodzimy się. Co jest obfitością? Zapach mamy? Miękkość jej piersi? Mleko? Cisza? Kołysanka? Ludzkie ramiona? Rogal/bujaczek/nosidełko? Najnowszy trendowo smoczek bez BPA? Dostęp do służby zdrowia? Nowy wózek? Ciepły dom bez smogu wokół? Luzowania w pandemii? Szczepienie? Krople na kolkę?
Co próbujemy wypełnić? Jaką lukę w sobie? Jaką pojemność ma nasza dziura? Czy jest bez dna?
Ślimak winniczek płynie po trawie w ogrodzie. Mój syn pierwszy raz w życiu widzi tak dużego ślimaka. Zachwyca się, przeżywa bardzo. Nazywa go swoim imieniem. "To Tymom". Tymom chwilowo zamieszkał w słoiku na liściu sałaty. Zrobił wielką, długą czarną kupę. Dzieci nie ukrywają zdumienia. Tymczasem przyjechali dziadkowie. Przywieźli pizzę dla wnuków. Ślimak przestał mieć znaczenie.
Idę wyprowadzić ślimaka na dwór. Niech idzie dalej swoją ścieżką.
ps. w katalogu z mantrami opisałam taką szczególną mantrę, związaną z obfitością właśnie.
#obfitosc #docenianiezycia #rozjerzyjsie #dlakazdegocosdobrego