Migaloona
Czyszczenie przestrzeni
Na przełomie 2019 i 2020 roku sprzedaliśmy i oddaliśmy znaczną część naszego dobytku. Zrobiło się lżej. Luźniej. Wyjechaliśmy z kraju na pół roku z kilkoma raptem walizkami. Gdy wróciliśmy pojawiły się pewne zwątpienia, czy aby na pewno dobrze zrobiliśmy pozbywając się tak tego wszystkiego. Między innymi oddaliśmy lodówkę, którą bardzo lubiliśmy. Trafiła do mojej siostry.
I co życie przyniosło?
Otóż jeszcze fajniejszą lodówkę dostaliśmy od brata mojego męża. Szwagier przywiózł ją nam aż ze Szwecji. Bałtykiem do nas płynęła. Jest cudowna, taka dwuskrzydłowa. Szał. Dało mi to do myślenia.
I co ciekawe, to nie był koniec. Przyszło wiele do nas różności, otoczenie odpowiadało na konkretne potrzeby.
Kuzynka podarowała nam piękny nowy dywan. Szczerze mówiąc z lodówką sprawa mi się wydawała bardziej taka oczywista, ale dywan mnie zaskoczył. Bo nawet o niego nie prosiłam. Ale pojawił się i bardzo przyjemnie odmienił nasze wnętrze. Zaczął dość intensywnie przyjmować nasze fluidy. Leżał pod stołem, na którym jemy, na którym rysujemy, plasteliną się bawimy. I na jego pasiastej powierzchni przybywało plam, ubarwień, struktur wszelakich. Zrobiło się ciepło, gorąco, pomyślałam zatem - upiorę dywan.
Myśl jakże przyziemna. Działanie zaś okazało się wręcz zdumiewająco olśniewające. Wzięłam do tego debiutancko karcher od teścia. To był flow z tęczą w komplecie.
W życiu mym akademickim zdarzało mi się grywać na kompie. Męskie piętra naszego akademika właściwie tym głównie się zajmowały. Ja polubiłam grę Wormsy. Wiem, żaden szał. Prosta grafika, ale nas to bawiło, graliśmy często do rana. W Wormsach uwielbiałam opcję wyboru broni dla moich robaczków. I taka bazooka, miotacz ogniem, to było coś genialnego właśnie.
Stojąc z tym karcherem miałam déjà vu. Pierwszy raz w życiu trzymałam w ręku coś z taką siłą rażenia. Strumień wody czyścił wszystko. Dywan zmieniał swoją postać. Każdy zatkany por. Każda plastelina najgłębiej wetknięta. Plamy po pomidorowych sosach. Flamastrowe mazy. Znikały. Beżowy kolor wracał do swojej bieli.
Czyszczenie dywanu - polecam. Niby fizyczna praca, a pełna jakże duchowej głębi. Pozbywanie się brudów przynosi tak wiele satysfakcji i frajdy.
Fot. Light Keeper (of course :))